Oaza Leńcze | 2021-02-07
Chyba nie potrafię do końca opisać słowami tego, czego doświadczyłem tego dnia i nocy w Oazie Leńcze, był to zupełnie nowy pułap dla moich własnych emocji. To, o czym chciałbym przy okazji tego reportażu opowiedzieć to, to, że totalnie warto zawsze być sobą, tym kim jest się naprawdę, podążać za sercem, być uważnym na drugiego człowieka, zapomnieć o konwenansach, robić rzeczy po swojemu i zaprosić do tego wspólnego doświadczania tych, których naprawdę chcemy, a później do rana śmiać się z nimi z głębi brzucha. Po prostu być, w tej radości, wzruszeniu, głupawce. Wiem z iloma kompromisami musimy się często mierzyć (piszę też o sobie jako fotografie), nie zawsze wszystko jest takie proste, ale naprawdę warto o to powalczyć. To ten rodzaj odwagi w życiu, który później tylko procentuje. To już nawet nie chodzi o zdjęcia (choć wiadomo, że fotograf też ma w tym jakiś swój i wasz „interes”), ale o spotkanie, TO konkretne spotkanie, jedno z tych najfajniejszych i najważniejszych w życiu.
Kalina i Sebastian do Leńcz zaprosili tylko przyjaciół i najbliższych znajomych. Ślubu humanistycznego udzieliła im Aga, wszystko odbyło się pod gołym niebem, był całkiem przyjemny październikowy dzień. Życzenia, krótka sesja przed zachodem, a później brokat, drineczki, czterech DJów i rave party w Oazie.
Więcej na zdjęciach.
zobacz całą historięBrak komentarzy
Kawkowo | 2019-07-02
Początek lata na Warmii. Kawkowo, które na mojej liście ulubionych ślubnych miejscówek zajmuje bardzo wysokie miejsce. Jadąc tam na ślub Marty i Dominika wiedziałem, że będzie dobrze, obojętnie co się wydarzy. To przecież w tym miejscu bez problemu namówiliśmy urzędnika, żeby zrobił ceremonię w deszczu, na dywanie, na drodze pośród drzew. Godło dumnie wisiało na drzewie. Kameralne śluby w gronie tych naprawdę najbliższych mają w sobie niesamowitą moc. Dają przestrzeń na bliskość, zaangażowanie i wymianę dobrej energii. A światło tego dnia było takie, że wow! Poznjacie Dominika, Martę, ich córeczkę, psa i wszystkich których kochają. Fajni są.
zobacz całą historięBrak komentarzy
Jaszczurowa | 2019-06-01
Kiedy Twoi rodzice mają dużą szklarnię tuż przy domu, a Twoja siostra, ty sam i najbliżsi przyjaciele skończyli szkoły artystyczne, to nie pozostaje nic innego jak zmienić ten szklany domek w najlepsze pod słońcem miejsce na wesele. Aga i Bartek tak właśnie zrobili. Były kolorowe wstążki i białe co robiły za bramę, papierowe obrusy po których można było rysować, a pod ręką kredki i flamastry, które nocą posłużyły za tusze do tatuaży. Był spacer chwilę po deszczu, cała taca stłuczonych kieliszków na szczęście, wiosenny wschód słońca z mgłą, do której tęskni się później cały rok i wczesnoporanna kąpiel w przydomowym basenie. Tak mi się najpiękniej rozpoczął sezon 2019 ♡
Sukienka: Joanna Niemiec
Brak komentarzy
Stodoła u Jojo | 2019-08-03
Pamiętam jak mniej więcej trzy lata temu, odwiedzając stodołę u Jojo prywatnie, przy wieczornym winie Jo opowiadała o ślubie swojej córki. Że był w stodole, w tej, w której właśnie siedzieliśmy, że pomysł był spontaniczny, ale jak się okazało najlepszy z możliwych. Że sąsiedzi zamiast narzekać na hałas, wzywać policję, bo zagłuszanie ciszy nocnej rzadko się na tej wsi zdarza, podzielili się masłem, serami, jajkami i co tam jeszcze znaleźli w swoich spiżarniach. To był czas kiedy o ślubach w stodole mało kto marzył, bo nie wypada i jakoś tak dziwnie, ubogo, staroświecko. Później był jeszcze jeden ślub, przyjaciół rodziny. Oni też chcieli stodołę i widok na Tatry z tarasu. I o tym ślubie też Jo przy tym winie opowiedziała. Myśl o tym, że chciałbym kiedyś być częścią podobnej historii zakiełkowała. Jednocześnie wiedziałem, że może być trudno, bo Jojo nie często robi podobne wyjątki. Raczej rodzina i przyjaciele i przyjaciele przyjaciół. Dwie butelki wina nie wystarczą. Ale dla Zuzy i Edwarda zrobiła i wcale się jej nie dziwię. Trafił swój na swego, więc musiało się udać. Nawet pomimo kapryśnej górskiej pogody. Po deszczu zawsze wychodzi przecież słońce, a czasami jeszcze taka panorama, że tylko stać i się gapić. Zuza, Edward dziękuję, że mogliśmy w sierpniu w ten horyzont gapić się razem.
2 komentarze
Bacówka PTTK nad Wierchomlą | 2018-01-21
Kiedy otaczasz się pięknymi ludźmi, radości z towarzyszenia im w najważniejszych momentach ich życia nie da się porównać z niczym innym. Karolinę i Kubę znam już dość długo i na ich wrześniowy ślub nie mogłem się doczekać od momentu, kiedy wspomnieli o nim po raz pierwszy, a jeszcze bardziej kiedy odwiedzając ich w Londynie wspólnie szukaliśmy idealnego miejsca. Prawie od razu padło na Bacówkę nad Wierchomlą, bo nie wyobrażałem sobie, że może być coś innego niż góry, które Kuba tak kocha. Od słów Kuba i Karola szybko przeszli do czynów i we wrześniu spędziliśmy cały weekend najpierw przygotowują bacówkę, jedzenie, dekoracje, później uczestnicząc i doświadczając czegoś niesamowitego, a na koniec odpoczywając po tym jedynym w swoim rodzaju i tak bardzo „ich” weselu. Złożyło się na to wiele czynników, zaangażowanie wielu fantastycznych przyjaciół K&K, a przede wszystkim oni sami, uśmiechnięci, radośni i tak bardzo zakochani. Pierwszoplanową rolę odegrał też dywan babci Kuby, który przyjechał z nami w Beskid Sądecki trochę przez przypadek.
Polecam oglądać z TĄ muzyką- oryginalną ścieżką dźwiękową z wesela by DJ Phil Jensky!
zobacz całą historię6 komentarzy